Nazywam się Kmicic. Andrzej Kmicic.

Są takie filmy, do których chyba trzeba dojrzeć. W moim przypadku przykładem takiego dzieła jest Potop Jerzego Hoffmana z 1974 roku. I nie wiem na ile jest to kwestią rzeczywistej dojrzałości, a na ile dostępnej od roku nowej, odświeżonej wersji filmu. W każdym razie na Potop zapadłam. Mój spóźniony nieco afekt jest mi trudno wytłumaczyć samej sobie. Ale ogromną miał tu swoją zasługę główny bohater filmu, Andrzej Kmicic.

Kielich w dłoń, zaczynamy!

1. Kmicic nie umiera nigdy
Z tego wszystkiego najgorszy był chyba krwawy inkaust
W ciągu ponad czterech godzin filmu jesteśmy w stanie naliczyć kilka poważnych kontuzji bohatera. Można zaryzykować nawet stwierdzenie, że Andrzej Kmicic był najbardziej pokiereszowanym szlachcicem Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Jego rany szczęśliwie nie zostawiły uszczerbku na urodzie, a także (co zaskakujące, zważywszy na liczne urazy głowy) na sprawności umysłowej. 


Znaczna to jego zaleta, zwłaszcza że żył w czasach, w których o śmierć nie było wcale tak trudno. Jest w nim coś z Jamesa Bonda, gdy tak cudownie wychodzi ze wszystkich niebezpiecznych opałów. I nieważne czy jest to strzał w głowę z bliska (przeklęty Bogusław Radziwiłł!), czy tortury z rąk zdrajcy (ten sadysta Kuklinowski!), czy rana w czaszce po szabli Wołodyjowskiego. Kmicic jest chyba wieczny, i żadna siła nie powstrzyma go przed powrotem do ukochanej. Można by rzec, że niezły z niego kozak, ale w odniesieniu do XVII-wiecznej historii jest to trochę nie na miejscu. Także nazwijmy go po prostu naszym pięknym, polskim bad-assem.

2. Człowiek ze złotym kontuszem
Może i Andrzej Kmicic złotej broni nie posiadał, ale niezły był z niego fashionista! Jego oryginalne stroje mogłyby pozwolić mu zdobyć tytuł największego modnisia XVII wieku.
Żupan będący powodem mojej zazdrości 
I skórzany płaszczyk podbity kożuszkiem również.

Z zazdrością patrzyłam na jego bogato zdobione żupany, pięknie wykrojone kożuszki oraz na skórzane, podbite buty. Żyjąc w dzisiejszych czasach na pewno założyłby modowego bloga, i radził innym dżentelmenom jak dobierać do siebie kolejne części garderoby. Sam potrafił strojem podkreślić nie tylko swoją niebywałą urodę, ale i cechy charakteru. No, dobra, może nie tyle charakteru, co po prostu swoją muskularną sylwetkę. Zapomnijmy o kultowej scenie z Dumy i uprzedzenia, w której Marc Darcy wychodzi z jeziora, a mokra koszula oblepia mu tors. Cudze chwalicie, swego nie znacie, bo mokry tors pojedynkującego się Kmicica wart jest setki takich wyniosłych panów Darcy.

3. Kmicic, który mnie kochał
Umówmy się, że Bohun jako ucieleśnienie idealnego, romantycznego kochanka-szaleńca, właśnie został strącony z piedestału. Owszem, obaj byli przystojni w równym stopniu i równie rozemocjonowani, jednakże każde szaleństwo bohatera może się kiedyś znudzić. I o ile Bohunem wciąż targała romantyczna gorączka, to Kmicic potrafił swoje błędy dostrzec, oraz zmądrzeć. Nie lada to wyczyn najpierw zachęcić do siebie kobietę swoją bezczelnością i odwagą, by potem pozwolić się przez nią zniewolić. Kmicic w roli macho jest bardzo pociągający, ale równie interesujący jest jako mężczyzna, który kocha prawdziwie, i od razu po bitwie (dosłownie od razu!) opuszcza swój oddział, by znaleźć Oleńkę. 

Przyznam też, że trzeba go podziwiać za to, że tak bezwarunkowo kocha tę wysuszoną mimozę, jaką jest panna Billewiczówna. 

4. Konie są wieczne
Siedzę na koniu! (silnia)
W dzisiejszych czasach umiejętności jeździeckie nie stanowią tak ważnego elementu w różnych dziedzinach życia. Ale jako zaleta idealnego mężczyzny nic nie straciły na przestrzeni wieków. Wystarczy wspomnieć słynną reklamę Old Spice, w której ideał "siedział na koniu". Po seansie Potopu można stwierdzić, że Kmicic siedzi na koniu! (gdzie "!" stanowi silnię). Nikt tak pięknie nie ujeżdża wierzchowca jak nasz kochany pułkownik. Koń pod nim nie tańczy, potulnie daje się prowadzić, a także potrafi położyć się z jeźdźcem, tak by nie dostrzegł ich nieprzyjaciel. I nikt tak pięknie nie wygląda podczas szarży na wojska szwedzkie, jak nasz kochany kmicicowy bad-ass.



5. W tajnej służbie iście królewskiej piękności
I powiedzmy sobie szczerze, że żadna z wyżej wymienionych zalet Andrzeja Kmicica nie znaczyłaby tak wiele, gdyby nie jego zjawiskowa uroda. Jest tak piękny, że po protu brak słów. 
I'm sexy and I know it



Wszystkie zamieszczone przeze mnie tu pliki pochodzą ze strony http://fototeka.fn.org.pl, która gromadzi mnóstwo zdjęć promocyjnych oraz fotosów z planu najważniejszych i najpiękniejszych polskich filmów. Zainteresowanych odsyłam. Można tam bez krępacji przeżywać ponownie urodę Andrzeja Kmicica. 

Komentarze

Popularne posty